czwartek, 26 czerwca 2014

Nibyrecenzja: Da Vinci's Demons (sezon 2)


Właśnie skończyłem drugi sezon serialu o Da Vincim, więc pokuszę się o kilka - a zapewne dużo więcej - słów podsumowania, czyli nibyrecenzji (co to jest już tłumaczyłem, więc nie będę się powtarzał).
Pierwszego sezonu nie będę opisywał, ale mogę w tekście wspomnieć jeżeli będzie to miało nawiązanie do drugiego sezonu.

W tekście pojawią się spoilery! Kto nie oglądał niech nie czyta.

poniedziałek, 23 czerwca 2014

FANtastyczne Inicjatywy #9 - Trzeci ląduje w Japonii

W dziewiątej odsłonie chciałem nawiązać do nazwy bloga i jednej z najdłuższych produkcji telewizyjnych i jednocześnie jednej z najbardziej rozpoznawalnych postaci, nie tylko wśród miłośników s-f. Chodzi oczywiście chodzi o Doktora jeżeli ktoś by się jeszcze nie domyślił.

Przeglądając fanfilmy poświęcone tej postaci natrafiłem na bardzo interesującą i oryginalną produkcję. Wyróżnia ją bowiem kilka rzeczy. Po pierwsze jest to animacja, ale jakby tego było mało to - po drugie: animacja w stylu anime z lat '80. Już to samo w sobie jest nad wyraz godne podziwu dla twórcy, którym jest Paul Johnson. Po trzecie nie skupia się na późniejszych wcieleniach Władcy Czasu, ani też nie próbuje naśladować lub kopiować żadnego z Doktorów z tak zwanej Ery New Who.


Bohaterem anime jest Trzeci Doktor.
W serialu w jego rolę wcielał się John Pertwee, a tutaj udzielił mu swojego głosu. Nie w sensie dosłownym, ponieważ są to odpowiednio zmontowane kwestie z serialu, ale bardzo fajny smaczek dla fanów. Co prawda od dawna chcę nadrobić Classic Era, ale do tej pory nie było mi dane. Natomiast ci co oglądali na pewno docenią ten ukłon w stronę fanów klasycznych serii.

Jeżeli chodzi o samą historię to jest ona bardzo chaotyczna. To znaczy mamy tutaj bardzo dużo skrótów myślowych i przeskoków w akcji. Jest zarysowane zawiązanie akcji, jest jakieś rozwinięcie i powiedzmy zakończenie, nie jest to zamknięcie, bo kończy się cliffhangerem sugerującym, że

ciąg dalszy nastąpi... czego bym sobie i innym fanom życzył.

W nieco ponad dwunastominutowym filmie dzieje się bardzo dużo. Pojawia się Doctor, który w serialu portretowany był przez niemłodego przecież aktora, ale tutaj doktor udowadnia, że pomimo tego iż ma siwe włosy to starcem nie jest i potrafi poradzić sobie w walce z trzema młodzikami. Poznajemy towarzyszkę Doctora, którą jakbym już gdzieś w innym anime widział, ale nie mogę skojarzyć w jakim, może za mało anime oglądam. Za chwilę na ekranie pojawiają się przeciwnicy Władcy Czasu, i za moment następni. Właściwie nawet trochę ich za dużo jak na tak krótki filmik, ale podejrzewam, że twórca miał własny zamysł co do historii. Wymienię może tylko tych najbardziej klasycznych wrogów Doktora, czyli Cybermenów i Daleków. Pojawia się ich więcej, ale nie chcę zdradzać za dużo. Sama historia jest może szczątkowa i za szybko następują przeskoki w akcji, ale oglądanie tego co się dzieje na ekranie dostarcza niemałej przyjemności.

Jak już wcześniej napisałem, samo to, że mamy do czynienia z anime wyróżnią ten fanfilm na tle innych. Ale nie jest to dzieło jakiegoś amatora, bo mamy tu do czynienia z bardzo dobrym obrazem. Kreska naprawdę mi się podoba, choć obraz jest bardzo nierówny jeżeli chodzi o projekty postaci czy animację. Na pochwałę należy główny bohater, oraz sceny wewnątrz statków kosmicznych zwłaszcza to co się dzieje na mostku obu wrogich ras. Niestety najgorzej wypada postać towarzyszki, która niestety z imienia się nie przedstawiła, ale nie przeszkadza to w odbiorze całości. Bardzo ładnie wypadają Cybermani, którzy wyglądają bardziej futurystycznie i groźnie. Dalekowie wyglądają przyzwoicie, ale to dlatego, że ich projekt jest dużo prostszy.
Animacje czasami "skaczą" - można powiedzieć, że to taki "szybki montaż", ale wynikało to zapewne z możliwości Johnsona. Dokładniejsza animacja wymagałaby zapewne więcej czasu. Ale i tak efekt końcowy jest więcej niż zadowalający.

Deus ex machina... rzecz o Person of Interest


Kiedy 22 września 2011 wyemitowano pierwszy odcinek Person of Interest chyba nikt się nie spodziewał czym ten serial się stanie i jak zamiesza w telewizji. Prosty koncept serialu wyewoluował w naprawdę wciągającą historię pełną emocji i zwrotów akcji, a końcówka trzeciego sezonu zdaje się sugerować, że dotychczasową formę serialu możemy pożegnać. Tylko czy na stałe? Czy produkcja pozbędzie się jednego ze swoich znaków rozpoznawczych? Zobaczymy.


Loading...

W tekście mogą pojawić się spoilery

niedziela, 22 czerwca 2014

FANtastyczne Inicjatywy #8 - Hail Haisenberg!

Breaking Bad raczej przedstawiać nie trzeba. To jest jeden z tych seriali, o których się słyszy, nawet jeżeli nas to nie interesuje. Produkcja ponad przeciętna, która już teraz zyskała sobie miano kultowej, a odtwórcom przyniosła międzynarodową sławę i przykleiła łatkę, której trudno będzie im się pozbyć.
O tym serialu na pewno będziemy jeszcze długo słyszeć. Tak długo dopóki fani o nim nie zapomną, a podejrzewam, że szybko to nie nastąpi.

W internecie roi się od różnych filmików poświęconych tej produkcji. Można powiedzieć, że nastąpił istny wysyp filmików jej poświęconych, ich liczbę trudno określić, bo ciągle pojawiają się nowe. Można je podzielić na dwie kategorie: tributy - krótkie montaże poświęcone danemu aspektowi serialu oraz parodie, których znaleźć można mnóstwo, są też poważniejsze obrazy ale o tym za chwilę.
Nie będę się rozpisywał za bardzo o poszczególnych produkcjach, można ten wpis potraktować jak o krótki przegląd fanfilmów o Breaking Bad, oczywiście to tylko mała cząstka tego co można znaleźć, ale akurat te produkcje zwróciły moją uwagę.

(W PREZENTOWANYCH FILMIKACH ORAZ TEKŚCIE MOGĄ POJAWIĆ SIĘ SPOILERY!)

Szczery zwiastun


Na pierwszy strzał. Filmik od ekipy Screen Junkies, która znana jest z tak zwanych Honest Trailers, czyli zwiastunów wytykającym zazwyczaj produkcjom kinowym ich niedociągnięcia i błędy. Breaking Bad to pierwszy serial jaki wzięli na tapetę.
Jest to produkcja raczej z tych profesjonalnych, chociaż zawiera komentarz autorski, to obraz przedstawia fragmenty serialu dobrze znanych nam scen.


Strzała w dziesiątkę i Agenci na tarczy cz.2

W pierwszej części skupiłem się na produkcji ze stajni DC, teraz pora na serial Marvela.
Jak już pisałem, po pojawieniu się pierwszych wzmianek o serialu najpierw pojawiło się niedowierzanie, szybko jednak znikło kiedy tylko pojawiły się pierwsze szczegóły na temat produkcji. Marvel chciał budować swoje uniwersum nie tylko w kinie, ale także w telewizji.
O ile Arrow ma tutaj przewagę, bo emitowany jest już drugi sezon to Marvel's Agents of S.H.I.E.L.D. miało być emitowane w abc - stacji o dużo większym zasięgu niż malutka The CW.
Ale abc ma też inna politykę i bardziej zwraca uwagę na oglądalność swoich seriali.
Serial jeszcze przed emisja budził wielki nadzieje stacji i miał być i hitem, rzeczywistość okazała się bardziej brutalna.

Ojciec sukcesu Avengersów Joss Whedon miał czynnie uczestniczyć w produkcji serialu, co napawało pozytywnie. A promocyjna machina spowodowała, że fani mieli ogromne oczekiwania. Zaliczam się jednak do tych, których oczekiwania nie były zbyt wygórowane i niektóre z nich zostały spełnione, ale serial pozostawiał wiele do życzenia (kto nie czytał o moich wrażeniach po pilocie, zapraszam do zapoznania się z nibyrecenzją). Jak było w kolejnych odcinkach, no cóż kolorowo nie było i wielu fanów się zawiodło.


Ze względu na objętość tekstu, aby nikogo nie zniechęcić wpis podzieliłem na dwie części. Zapraszam przed zapoznanie się z tym wpisem do przeczytania części pierwszej
Uwaga w tekście mogą znaleźć się spoilery

FANtastyczne Inicjatywy #7 - Kolejna opowieść z ulicy Wiązów

Ostatnio w FANtastycznych Inicjatywach pojawiały się wpisy dotyczące lub nawiązujące do komiksów, więc dzisiaj skupie się na innej dziedzinie. Mianowicie na produkcji nawiązującej do jednej z najsłynniejszych serii horrorów wszech czasów. Tak tytuł wpisu jest tutaj wielką podpowiedzią :)

Są to dwa obrazy jednak ja traktuje je jako jedno podzielone na dwie części. Nie tylko ze wzgledu na postaci, ale też na historię przedstawioną w shortach.
Za produkcje odpowiada Blinky Productions*, które obok Bat in the Sun jest jedną z większych inicjatyw fanowskich jaką znam... a obie poznałem zaczynając od filmów skupiających się na superhero. O ile Nietoperz w słońcu pozostał raczej wierny komiksowemu rodowodowi to Blinky Productions rozszerzył pole swoich zainteresowań (co postaram się przedstawić w kolejnych wpisach). Dzięki temu możemy teraz zobaczyć historię jednej z najbardziej ikonicznych postaci horroru w ogóle jaką jest Freddy Krueger... w tym przypadku zanim stał się "Koszmarem" nastolatków.

Sama inicjatywa kryjąca się pod postacią produkcji Kruger... ma być

trylogią-prequelem, z czego do tej pory pojawiły się dwie części.

KRUEGER

W 1970 roku, po serii strasznych morderstw, domniemany Rozpruwacz ze Springwood ostatecznie zostaje aresztowany i postawiony przed sądem. Ale porucznik Donald Thompson chce więcej niż dowodów i prawdopodobną przyczynę do popełnienia zbrodni. By pozbyć się tego mordercy dzieci z tego świata, chce pisemnego zeznania. A w celu udowodnienia winy, Thompson siada w pokoju przesłuchań z człowiekiem znanym jako Freddy Krueger. Czy uda mu się zmusić Freddy'ego do przyznania się do morderstw a może dostanie więcej niż się spodziewał?**


Obraz skupia się na przesłuchaniu Freddy'ego. Widzimy tutaj jakim on jest potworem, jak jest odrażający i pozbawiony wszelkich skrupułów - jak przyznaje twórca Chris .R. Notarile właśnie takiego Freddy'ego chciał pokazać - jako potwora, który zasłużył na swój los.
Choć obie historie są krótkie to są jedynie pretekstem do tego by ukazać Kruegera takiego jakim był nim stał sie tym kogo znamy z filmów.

Strzała w dziesiątkę i Agenci na tarczy cz.1

Nigdy nie ukrywałem, że jestem miłośnikiem kina superhero, a nawet wręcz podkreślałem to przy nadarzającej się okazji. Kiedy usłyszałem więc, że abc chce zrobić serial osadzony w Filmowym Uniwersum Marvela i co więcej za produkcję ma być odpowiedzialny sam Joss Whedon twórca sukcesu Avengersów, nie mogłem uwierzyć, naprawdę. Myślałem, że to tylko plotki, które później jednak zostały potwierdzone. I ruszyła machina promocyjna, co chwilę podrzucając to nowe newsy o serialu. W tym czasie na antenie The CW niejaki Oliver Queen po powrocie z - nie całkiem - bezludnej wyspy przywdziewa zielony kaptur i z łukiem w dłoni poluje na ludzi, którzy zawiedli Starling City.



Jako że zarówno Arrow jak i Marvel's Agents of S.H.I.L.D. są po jesiennych finałach pozwolę sobie na krótkie podsumowanie i analizę tego co do tej pory widzieliśmy.

Ze względu na objętość tekstu, aby nikogo nie zniechęcić wpis podzieliłem na dwie części
Uwaga w tekście mogą znaleźć się spoilery dotyczące fabuł opisywanych seriali!


sobota, 21 czerwca 2014

FANtastyczne Inicjatywy #6 - Pacjent J

Witam w szóstej już odsłonie FANtastycznych Inicjatyw. Ponownie na tapecie produkcja Bat in The Sun. Tym razem przyjrzymy się bliżej Jokerowi w obrazie pod tytułem "Patient J". Produkcja która ma za sobą całkiem długą i ciekawą historię, ale to nie na niej będę się skupiał, a na samym obrazie, który przedstawia nemezis Batmana - Jokera.

Sam pomysł został oparty na improwizacji w szkole teatralnej Aarona Schoenke, który obraz wyreżyserował i napisał scenariusz. Sam nie raz przyznawał, że jest wielkim fanem Mrocznego Rycerza i chciał stworzyć psychologiczny film o Jokerze. I w tej produkcji możemy zobaczyć złoczyńcę w jego interpretacji.

Duża w tym zasługa Paula Molnara, którego już przedstawiłem przy okazji "City of Scars",choć tam grał drugie skrzypce, a w tej produkcji wykreował niesamowitego Jokera. Może nie na miarę Heatha Ledgera, ale na pewno jedno z lepszych wcieleń Błazna. Trzeba pamiętać, że to produkcja fanowska :)

A historia przedstawia się tak:

Głęboko w podziemiach Arkham Asylum, zdesperowany Psycholog w tajemnicy przeprowadza wywiad z Jokerem. Jak Błazen Książę Zbrodni odbija się na kluczowych momentach jego wspomnień, wywiad staje się grą manipulacji, że flirtem życia i śmierci.

Na plus należy policzyć niesamowity klimat oraz muzykę, którą osoby oglądające "City of Scars" mogą kojarzyć. Kolejny atutem jest nawiązanie do kluczowych momentów zarówno Jokera jak i Batmana, czyli zabójstwo Jasona Todda oraz paraliż Barbary Gordon. Schoenke daje nam przykład jak posługiwać się historiami zawartymi w komiksach o Mrocznym Rycerzu, tymi starszymi i tymi nowszymi.

Sam obraz to połączenie kilku stylów. Sam wywiad to klamra łącząca wszystko w całość. Widzimy tu origin Jokera, który wcześniej nosił przydomek Red Hood - ta cześć jest utrzymana w stylu noir i widzimy to przede wszystkim w kolorystyce i kostiumach, a przede wszystkim kostiumie samego Batmana, który nawiązuje do Golden Age komiksu. Co jest samo w sobie ukłonem w stronę fanów.

Komiksowa reinkarnacja...

... czyli serialowe życie po życiu.

Nie raz i nie dwa żałowałem, że mój ulubiony serial się zakończył, na pewno i Wy też. Czy to przez anulowanie (czyli popularnie zwany cancel) czy też po prostu zakończenie emisji. Jednak w przypadku niektórych tytułów po ich śmierci w telewizji, zostają one wskrzeszone do życia nierzadko w postaci filmów telewizyjnych zamykających niektóre wątki, gier komputerowych czy też książek. Ale ja w swoim wpisie skupię się na komiksowej reinkarnacji jakiej dokonały niektóre seriale.
Oczywiście gdyby dobrze poszukać to takich tytułów znajdzie się mnóstwo, jednak ja przedstawię krótki przegląd tych, które - dzięki grupom translacyjnym i fanom - możemy przeczytać w naszym rodzimym języku.

UWAGA! W tekście mogą pojawić się niewielkie spoilery co do fabuły

poniżej opisanych seriali, choć starałem się tego unikać.


Smallville - sezon 11

Tak, tak... Smalville nie umarło wraz z końcem emisji na antenie stacji The CW. Fani na pewno coś o komiksie słyszeli, ale zapewne nie wszyscy, a jeszcze mniej zdawało sobie sprawę z tego że kilka początkowych zeszytów przetłumaczono.

Akcja komiksu rozpoczyna się pół roku po wydarzeniach z finału "Smallville". Clark Kent już nie jako Blur, ale jako Superman walczy o sprawiedliwość. W komiksie mamy oczywiście postaci znane z serialu, jest Lois oczywiście, jest Chloe, Oliver aka Green Arrow, wraca Lana i jakże by inaczej Lex Luthor. Jako, że to kontynuacja to oczywiście wszystko co było w serialu w komiksie jest uwzględniane.
W późniejszych numerach pojawiają się także postaci, które nie mogły pojawić się w serialu takie jak choćby Batman czy Wonder Woman. Komiksów o tych postaciach było kilkanaście jeżeli nie więcej, ale w przypadku tej pozycji różnica polega na tym, że wszystko ma miejsce w serialowym uniwersum i wszystko jest jemu podporządkowane, historie czy stylistyka trzymają się tej przedstawianej co tydzień w The CW.

Oczywiście za publikację odpowiada DC Comics. W USA mamy już kilkadziesiąt numerów, w rodzimym języku - jak już wspomniałem mamy przedstawionych - tylko kilka, więc nie wszystkie postaci wyżej wymienione zdążą się pojawić.


FANtastyczne Inicjatywy #5 - Kobieta, wojowniczka... Amazonka

... czyli konkurencja dla Gal Gadot

Kolejna część cyklu - już piąta. Nie sądziłem, że będzie ich tyle :)
Była dłuższa przerwa za którą przepraszam tych którzy czekali na nową porcję fanowskich produkcji, a tych którzy nie czekali zapraszam do zapoznania się z kolejnymi filmami przygotowanymi przez fanów... tak własnie FILMAMI, nie jedna a trzy produkcje by wynagrodzić dłuższą absencję FANtastycznych Inicjatyw.

Piaty wpis będzie poświęcony najbardziej znanej Amazonce z kart komiksów, czyli Wonder Woman znanej również jako Diana z Themysciry. Temat na czasie można powiedzieć, bo internet, aż huczy od komentarzy na temat obsadzenia w roli Wonder Woman aktorki znanej z roli w Szybkich i Wściekłych Gal Gadot.

Bez zbędnego rozwodzenia się przedstawię owe trzy filmiki, które zwróciły moją uwagę nie tylko przez aktorki wcielające się w rolę superbohaterki :) Na pewno jest ich więcej, inne pewnie się niedługo pojawią, ale to nic dziwnego, bo postać Wonder Woman jest dość popularna i wielu fanów chciałoby już zobaczyć jej przygody w kinowym filmie. Zanim to nastąpi musimy zadowolić się inicjatywami fanowskimi.



Pierwsze wrażenie

Short wyreżyserowany przez Leo Kei Angeleos. Mimo tego iż krótki i skupia się prawie wyłącznie na walce, mamy kilka smaczków.
Ale po kolei. Historia jest bardzo prosta i jest tylko pretekstem do zaprezentowania postaci i jej umiejętności. Diana (Hailey Bright) wraca z randki z chłopakiem (Chester See) kiedy niespodziewanie zjawia się tajemniczy mężczyzna w garniturze (Doug Jones) z bandą oprychów żądając od kobiety jej telefonu... co jest dalej można się domyślić.

Walka jest zrealizowana dynamicznie i na montaż nie można narzekać. Choreografia też całkiem niezła. Jedyne czego bym się czepił to dźwięków wydawanych przy uderzeniach, przywodzących na myśl kopane filmy z lat osiemdziesiątych, ale to tylko drobny mankament.

Hailey Bright to piękna kobieta jest i miło się ją ogląda, tym bardziej, że jej gra jak na produkcję fanowską jest bardzo dobra. Właściwie troje głównych aktorów poradziło sobie bardzo dobrze, ale jak zawsze w tego typu produkcjach najbardziej sztucznie wypadają zwykłe oprychy i uliczni bandyci. Co prawda źle nie jest, ale mogłoby być lepiej. Mogę się czepiać w tym aspekcie, bo to mają być tylko "chłopcy do bicia" i w tej roli się sprawdzają :)

Warto zwrócić również uwagę na strój Diany. Niby nic niezwykłego, można by powiedzieć, że to po prostu "cywilne" przebranie. Ale mi od razu nasunęło się skojarzenie z próbami zmodernizowania wizerunku Wonder Woman, który ma się pojawić w Bv.S


Nibyrecenzja: Marvel's Agents of S.H.I.E.L.D.[1x01]


Wielki sukces jakim okazało się Marvel Cinematic Universe zaowocowało wieloma filmami, chyba nawet sami twórcy pierwszego Iron-Mana nie spodziewali się że ten kamyczek wywoła taką lawinę. Teraz mamy już kilka filmów ze sztandarowymi postaciami z kart komiksów Marvela, a następne są w produkcji. Wielka w tym zasługa samego Jossa Whedona, który zapewne nie spodziewał się że Jego Avengersi odniosą największy sukces jaki do tej pory odniosła adaptacja komiksu... no może nie do końca adaptacja, ale na pewno dobre podsumowanie Pierwszej Fazy Filmowego Uniwersum Marvela. Film może się nie podobać, ale sukcesu finansowego nie można mu odmówić. Nic dziwnego, że pojawił się pomysł serialu osadzonego w tym samym uniwersum.


Marvel Cinematic Universe w skali mikro

Po wstępnych plotkach potwierdzono, że rzeczywiście trwają prace nad seriale. Początkową euforię trochę przygasiła informacja, że w serialu nie spotkamy superbohaterów znanych z filmów, miał on opowiadać o agentach Strategic Homeland Intervention, Enforcement and Logistics Division, czyli w skrócie S.H.I.E.L.D. Jak twierdzili twórcy, wśród których nie zabrakło oczywiście samego Whedona serial miał być uzupełnieniem czy też łącznikiem między filmami. Świadomość tego, że ojciec sukcesu The Avengers miał zająć się pilotem dobrze wróżyła...

Muszę przyznać, że

to była najbardziej oczekiwana przeze mnie premiera tego sezonu. Dlatego starałem się już od jakiegoś czasu nie oglądać trailerów, materiałów promocyjnych i czy spoilerowych newsów. Pierwsze materiały zaraz po pojawieniu się zrobiły niezłego szumu w internecie, zwłaszcza czarnoskórego mężczyzny który miał pojawić się w pierwszym odcinku. Było mnóstwo teorii, a większość obstawiała, że to nikt inny jak Luke Cage, ale były one nieprawdziwe.

Byłem świadom tego, że serial to nie The Avengers i znam w miarę realia panujące w telewizji by wiedzieć, że budżet serialu zostałby zapewne wykorzystany przy trzech odcinkach jeżeli twórcy chcieliby serial robić w filmowym, co by nie mówić spektakularnym stylu... w tej kwestii byłem dość powściągliwy w swych oczekiwaniach.
Zarzekano się również, że serial będzie ściśle powiązany z filmowym światem, że serial będzie umiejscowiony po wielkiej bitwie w Nowym Jorku, którą oglądaliśmy w The Avengers, aczkolwiek nie pojawią się w nim ani Tony Stark, ani Kapitan Ameryka czy Hulk. Natomiast materiały promocyjne twierdziły, ze dla fanów w serialu będzie pełno smaczków.

Może dziwnie to zabrzmi, bo moje oczekiwania jako - miłośnika filmów superhero - były niezwykle wysokie widząc jak stacja promuje ten serial przy takiej skali reklamy serial poprostu musiał byc "zajebisty" - to będzie coś czego jeszcze nie było w telewizji - przeszło mi kiedyś przez myśl... i zapewne nie tylko mi.
Jednocześnie starałem się powstrzymywać swój entuzjazm, żebym się nie nastawiał na nie-wiadomo-co. To tylko serial, a że Weadonowi udał się The Avengers nie znaczy, że teraz też uda mu się powtórzyć sukces, wszam miał na swoim koncie nie do końca udany Dollhouse... i z takim nastawieniem zasiadłem do seansu pilota Marvel's Agents of S.H.I.E.L.D.

FANtastyczne Inicjatywy #4 - Dziedzictwo Ulicznego Wojownika

Trochę się ostatnio zaniedbałem jeżeli chodzi o bloga. Ale ostatnio trochę spraw na głowie miałem, brak czasu i ogólny brak weny i motywacji spowodował tak długą absencję. Niemniej jednak jestem i w przyszłości w miarę możliwości postaram się pisać częściej.

Nie rozwodząc się zbytnio przedstawiam dzisiejszego bohatera - Street Fighter: Legacy. FanFilm który już jakiś czas temu pojawił się w sieci. Mimo tego, że nie jest rozbudowany fabularnie, właściwie można powiedzieć, że fabuły nie ma w ogóle. Prawie cały nieco ponad trzyminutowy obraz skupia się na walce dwóch flagowych postaci z serii gier Street Fighter, czyli Ryu i Kena. Jeżeli chodzi o kwestie, że tak to nazwę, techniczne to tutaj nie można nic zarzucić. Walkę fajnie się ogląda, choreografia przemyślana i dobrze opracowana, a takie smaczki jak słynne już Hadouken! Ryu oddaje ducha gier. Obraz zyskał sobie uznanie i wiele pozytywnych opinii.
Ale należy pamiętać, że jest to produkcja fanowska (choć przygotowana przez ludzi obeznanych w temacie). Dlatego należy też pogratulować twórcom, tym bardziej, że

ich produkcja zwróciła uwagę włodarzy Capcomu.

Poniżej dzisiejszy bohater FANtastycznych Inicjatyw, zapraszam do obejrzenia.



Nibyrecenzja: Hollywoodland

Hollywoodland obraz mający już kilka lat jakimś dziwnym trafem niedawno do mnie trafił. Nie pamiętam już dokładnie jak to było, ale pamiętam, że jego opis mnie zaintrygował. Na tyle że postanowiłem film obejrzeć.

Wielkie tragedie Fabryki Snów zawsze były popularnym tematem na film, a w tym przypadku mamy jedną z najbardziej tajemniczych i do dziś niewyjaśnionych zagadek Hollywood - samobójstwo Supermana.
Informacja ta szybko obiegła cały kraj i odbiła się echem nie tylko w świecie telewizji czy filmu, ale przede wszystkim w świecie komiksu z którego postać się wywodziła. Pewnego ranka w czerwcu 1959 roku znaleziono martwego George'a Reevesa odtwórcę roli Człowieka ze Stali w niebywale popularnym w tamtych czasach telewizyjnym show "Adventures of Superman". Uznano to za samobójstwo. Pojawiły się jednak wątpliwości co do tego czy aktor rzeczywiście targnął się na swoje życie.


Historia rozpoczyna się kiedy poznajemy Louisa Simo. Sfrustrowanego, cwaniakowatego prywatnego detektywa, któremu bliżej do policjantów z Maiami Vice niż chandlerowskich powieści, który zdesperowany jest gotów przyjąć każde zlecenie. I tak podejmuje się sprawy, której nikt inny nie chciał się podjąć. Śmierci George'a Reevesa popularnego aktora telewizyjnego, oficjalnie uznano, że aktor sam odebrał sobie życie jednak jego matka nie chciała w to uwierzyć. Simo przekonuje ją by pozwoliła mu rozwiązać zagadkę śmierci jej syna - oczywiście za odpowiednią opłatą. Kiedy nasz detektyw bierze się do pracy jest w stanie zrobić wszystko by znaleźć odpowiedź na pytanie: kto zabił Supermana?
Im dalej brnie w śledztwo tym bardziej zwraca na siebie uwagę, ale to jest własnie jego zamiarem. On najpierw działa później myśli i nie cofnie się nawet przed wykorzystaniem pogrążonej w żałobie pani Reeves by znaleźć się na pierwszej stronie tabloidów i zdobyć rozgłos.

Jak wcześniej wspomniałem Simo nie przypomina chandlerowskich postaci. Nie chodzi w prochowcu i nie ma kapelusza na głowie. Nie przemierza mrocznych zakamarków miasta w poszukiwaniu śladów. Robi to wszystko w świetle dnia, w przepoconym podkoszulku, ewentualnie jakimś garniturze, który wygrzebał zapewne z dna szafy by dobrze wypaść w świetle fleszy. Jest sprytny jak lis i równie wredny dla tych, których nie lubi. Ma on oczywiście swój bagaż doświadczeń, który dźwiga i jest to widoczne przez cały czas. Żona go zostawiła, dla dobra ich syna, a z którym może się widywać co jakiś czas. Te krótkie chwile chce przeznaczyć na uszczęśliwienie swojego syna. Bardzo dziwi go fakt, jak jest postrzegana śmierć aktora chłopca, dla którego Reeves nie grał Supermana - on nim był. Jak i dla wielu milionów dzieci w tamtym czasie.

FANtastyczne Inicjatywy #3 - Historia pewnego ładunku

W dzisiejszym odcinku przedstawię jednego z finalistów australijskiego festiwalu Tropfest, który jest konkursem filmów krótkometrażowych, a zgłosić może się praktycznie każdy... Aczkolwiek nie każdy zostaje finalistą. Jeżeli ktoś chciałby dowiedzieć się czegoś więcej o samym festiwalu i pozostałych finalistach zapraszam na oficjalną stronę:http://tropfest.com/au/

Wracając natomiast do dzisiejszego bohatera FANtastycznych Inicjatyw, to produkcja bardziej profesjonalna, ale uwidacznia ona też pewne pasje samych twórców, który chcieli przedstawić dość ograny temat w bardziej oryginalny sposób, więc można powiedzieć, że są oni także fanami - a czego? Tego nie chcę zdradzać. Temat ten brany był pod lupę niezliczoną ilość razy z lepszym i gorszym rezultatem. Nie chcę za dużo zdradzać przed samym seansem niniejszego obrazu, bo warto do niego podejść bez żadnych uprzedzeń czy też oczekiwań. Napisze tylko, że częściej spotyka się filmy przedstawiające temat w bardziej globalnej lub ewentualnie lokalnej perspektywie dotyczącej jeżeli nie całej ludzkości to co najmniej grupy ludzi, a rzadko kiedy 
przedstawia się go w skali mikro, dotyczącej tylko jednostki.

O samych twórcach i wykonaniu nie będę pisał. Ci co są ciekawi zapraszam na podaną wcześniej stronę festiwalu.

Nie rozpisując się za bardzo mam nadzieję, że podsyciłem co nieco ciekawość i apetyty na ten krótki filmik, ale obiecuję będzie warto.
Bez już zbędnych słów zapraszam na seans i do komentowania.





Z kart książki na ekran, czyli moja wishlista [cz.2]

W poprzedniej części wyjaśniłem ideę wpisów, ale może jeszcze raz przypomnę.
Chcę przedstawić pozycję książkowe, które według mnie mogły by świetnie sprawdzić się w formie serialu, dla poszczególnej pozycji jest krótkie uzasadnienie... ale jeszcze raz zaznaczę to tylko i wyłącznie moja opinia. Wiadomo, że adaptacje książek są trudnym, a czasami nawet niemożliwym przedsięwzięciem. A jeżeli już dojdzie do ekranizacji to dużo ona na tym traci.
W swoich wpisach teoretyzuję i przedstawiam to co chciałbym obejrzeć, kwestię wykonania pozostawiam domyślnie jak najbliższą klimatowi książki (tak jak ja bym chciał, aby to zrobiono).
Wiele z tych pozycji wymienionych już w poprzedniej części czy w kolejnych ma raczej znikome szanse na zaistnienie, ale pisanie o tym "co by było gdyby" daje mi niesamowitą frajdę.
Spoglądając na poprzedni wpis, stwierdzam, że sposób przedstawienia stworzony całkiem bezwiednie się sprawdza, więc będę go stosował w kolejnych wpisach. Postaram się także by w każdym zestawieniu pojawiła się książka polskiego autora.

W drugiej części 
zaczniemy od:




Cykl o Kane'ie Karla E. Wagnera



Stworzony przez Szaleonego Boga dla jego rozrywki, syn Adama, którego Ewa była tylko macochą. Zabija własnymi rekami swojego brata Abla za co zostaje ukarany wieczną tułaczką po świcie. Nie starzeje się i nie może umrzeć śmiercią naturalną, ale można go zabić. Kane to wyśmienity wojownik i czarnoksiężnik, który ma tylko jeden cel w życiu - znaleźć sposób na zabicie Szalonego Boga. Poprzez wieki podróżuje napotykając różne przygody. Jest bohaterem kilku książek i wielu opowiadań. Porównywany do Conana, choć to raczej jego przeciwieństwo i antybochater, który nie cofnie się przed niczym i usunie każdą przeszkodę w drodze do celu.

Dlaczego? Czarne charaktery mają coś w sobie. Historia kontrowersyjnego Dextera pokazuje, że bohaterem serialu nie muszą być "dobre", pozytywne postacie. A Kane jako antybohater na pewno ma w sobie pewien magnetyzm, który przyciąga i pozwala śledzić jego historię z zainteresowaniem. Jest dużo inteligentniejszy niż Conan i nie tak jednowymiarowy jak bohater książek Howarda, zresztą chyba żaden serial o Cymmeryjczyku raczej nie odniósł sukcesu. 
Serial o Kane'ie mógłby składać się z pięciu sezonów w każdym skupiając się na jednej z książek od jego originu do współczesnych lat '30 XX wieku, gdzie jest handlarzem narkotyków i reporterem gazety. Na pewno widziałbym go w jakiejś kablówce ze względu na poziom przemocy i samą brutalność samego bohatera.


Slan Alfreda E. van Vogta

Historia chłopca mutanta, który musi uciekać od prześladowań zwykłych ludzi i zmierzyć się ze swoim prawdziwym przeznaczeniem.* Brzmi znajomo? 

Od razu narzucają się skojarzenia z X-Menami, tylko, ze historia młodego slana została napisana w 1946 roku, kiedy jeszcze nie utarło się słowo "mutant". Slanami nazywano osobników, którzy mieli na głowie małe wyrostki, niczym jaśniejsze pasemka włosów. Były one czymś na kształt przedłużenia nerwów, dzięki nim posiadali ogromne zdolności mentalne z czytaniem w myślach na czele, co nie podobało się normalnym obywatelom. Uciekając i ukrywając przed prześladowaniem bohater znajduje sobie podobnych, by pod koniec historii odkryć szokującą prawdę, o prześladowcach... Szczerze mówiąc nie pamiętam wszystkich szczegółów historii, ale wiem że nie mogłem się oderwać. Czuć, że to stara książka, ale ma w sobie pewną ponadczasowość... pod koniec książki opisane jest wystrzelenie rakiety na księżyc. Nie bez kozery van Vogt należał do Wielkiej Czwórki Złotej Ery S-F.

Dlaczego? Historii o tolerancji nigdy dość, tym bardziej w wydaniu s-f. Historia na prawdę jest ciekawa, choć ma już swoje lata i na dzisiejsze standardy może tracić myszką - jak to się mówi, ale nie żałuję, że po nią sięgnąłem i chętnie obejrzałbym to na ekranie. Fajnie było by to zobaczyć w pulpowym stylu lat '40 XX wieku gdzie mamy zaawansowaną technologię i slanów. Dzisiejsza technologia pozwoliła by na zrealizowanie takiej wizji, tym bardziej, że w książce nie ma zbyt dużo fajerwerków. 
Spokojnie historii by starczyło na 10 odcinkowy sezon, a biorąc pod uwagę kolejne książki ze świata Slan i na dwa kolejne.

FANtastyczne Inicjatywy #2 - Ostatni śmiech...

Produkcje fanowskie to coś niesamowitego. Możemy w nich zobaczyć to czego nie zobaczymy nigdzie indziej. Nie chodzi mi tu o słabą grę aktorską, marne efekty specjalne - o ile takie w ogóle są - czy fabułę, która czasami tylko trzyma się kupy. Właściwie to są znaki rozpoznawalne większości tworów przygotowanych gdzieś w zaciszu domowym własnego domu na komputerze osobistym. To jest jedna strona monety.

Z drugiej strony mamy obrazy stworzone z pasją, może nie wybitne jakościowo, ale już na pierwszy rzut oka wybijające się ponadprzeciętność. I ta pasja zostaje dobrze ukierunkowana, nie jest to produkcja "robiona na kolanie" - że pozwolę sobie użyć takiego zwrotu, zazwyczaj za takimi projektami stają osoby, które maja pewne zaplecze. A na pewno taką osobą jest Aaron Schoenke, który pod szyldem Bat in The Sun (o których w tedy słyszeli nieliczni) w 2010 stworzył "City of Scars".

Jest to produkcja nietypowa już na wstępie, choćby ze względu na budżet 27 000 dolarów. Po drugie jak na fanfilm jest bardzo długi bo trwający lekko ponad pół godziny, gdzie przeciętne produkcje trwają od 3 do 15 minut. Po trzecie 
jest to film gdzie występuje Batman... i Joker.


Miasto Blizn

Historia zaczyna się krótko po tym jak Joker po raz kolejny ucieka z Arkham Asylum. Po swojej ucieczce porywa radnego Johnsona i jego syna. Kiedy radny zostaje odnaleziony martwy Batman zaczyna mieć wątpliwości czy jego działania w ogóle robią jakąś różnicę. Poprzysiągł on walczyć ze zbrodnią, ale czy jest on w stanie coś zmienić w mieście zalewanym przemocą z każdego ciemnego zakamarka... Czy jego walka ze zbrodnią przynosi w ogóle coś dobrego czy przynosi jeszcze więcej złego... Kiedy udaje mu się odnaleźć Jokera ten zaśmieje się już ostatni raz...

Historia jak na Batmana może niezbyt oryginalna, bo ileż to razy Mroczny Rycerz zadawał sobie takie pytania. Ile razy stawał przed takim dylematem. Mnóstwo... ale na kartach komiksów. Na ekranie czy na monitorze nie było mi dane wcześniej oglądać takiej historii.

Kevin Porter jako Batman pasuje mi tu jak ulał i to już jest duży plus, kiedy dobór aktora nie gryzie się z rolą. Co prawda nie miał zbyt dużo do zagrania, ale jego głos kiedy prowadzi wewnętrzny monolog jest iście batmanowski :) nie to co "I'm Batman" w wykonaniu Bale'a.

Jeżeli chodzi natomiast o Jokera... no cóż. Jest dobrze. Nie rewelacyjnie, ale naprawdę dobrze się go ogląda. Paul Molnar odwalił kawał dobrej roboty i czasami aż ciarki przechodzą. Choć akurat tutaj wiele zależy od scenariusza i od tego jak postać zostanie napisana to to co dał od siebie Molnar naprawdę zasługuje na oklaski jako Szalony Klaun.

Jeżeli chodzi o kreacje aktorskie to wspomnieć należy również Jay Caputo, który wiarygodnie zagrał Arnolda Weskera. Nie chcę za dużo spoilować, ale ci co czytali komiksy albo chociaż oglądali kreskówkę powinni kojarzyć o kogo chodzi.

Z kart książki na ekran, czyli moja wishlista [cz.1]

Wiadomo, że pomysły na seriale są różne. Lepsze lub gorsze. Jedne bardziej oryginalne inne bardzo schematyczne. Ale twórcy nie zawsze chcą tworzyć serialowy świat od podstaw i często sięgają po sprawdzoną fabułę i adaptują ją na swoje potrzeby.

Bardzo często seriale powstają na podstawie książek i nierzadko jest to strzał w dziesiątkę żeby tylko dla przykładu wymienić Grę o tron, która święci triumfy na HBO.



Młodzieżowe Pamiętniki Wampirów z The CW, które przyprawiają rzesze nastolatek o maślane oczy przed ekranem. Czy choćby Dexter, który wyszedł z pod pióra Jeffa Lindsay'a a teraz gości w stacji Showtime.

Nie będzie to jednak wpis o serialach, które zekranizowano. Jest ich na tyle dużo, że nie starczyło by mi czasu na opisanie nawet części, a nawet jak by mi się chciało, to i tak pewnie lista była by niepełna.

Chciałby natomiast przedstawić kilka pozycji, które według mnie świetnie sprawdziły by się w formie serialu. Wiadomo, że takich książek może być mnóstwo, a teoretycznie każdą książkę można byłoby adaptować, ale niektóre pozycje wydaja mi się do tego celu lepsze niż inne i mają w sobie potencjał, by zaistnieć jako serial. Lista jest całkowicie subiektywna, więc liczę na to, że zostanie przez was uzupełniona :)
Kolejność zupełnie przypadkowa

(będę używał polskich tytułów książek). W związku z tym, że tych pozycji trochę jest, podzielę wpis na części, po pierwsze by jego objętość nie była zbyt duża, po drugie ze względu na czas, bo wszystko na raz jak chciałbym opisywać to nie wiem czy tydzień by mi wystarczył.


Płyńcie łzy moje, rzekł policjant Philip K. Dick

Stany Zjednoczone po wojnie domowej. Niemal absolutną władzę sprawuje policja, na każdym rogu stoją jej posterunki. Gwiazda show-businessu Jason Taverner, który gromadzi przed telewizorami trzydziestomilionową widownię, pewnego dnia budzi się w obskurnym pokoju hotelowym. Nikt go nie zna, a nawet o nim nie słyszał, na domiar złego nie ma jakichkolwiek dokumentów – w gruncie rzeczy nie istnieje, jest wyrzutkiem bez żadnych praw. Nic z tego nie rozumiejąc, tropiony przez policję, stara się odzyskać tożsamość…*

Dlaczego? Bo to świetna historia. Pełna napięcia i paranoi. Co jest realne, a co tylko złudzeniem? Nie wiadomo. Historia może podobna do tej z Dark City, ale jednak ma swój specyficzny dickowski klimat. Sama postać Tavernera miała by duży potencjał by zabłysnąć na ekranie (i możliwość pokazania warsztatu aktorskiego). On wie kim był, kim jest - a może mu się tylko wydaje? Jako gwiazda przyciąga przed telewizory rzesze widzów. Miał swoich fanów. Dlaczego nikt go nie rozpoznaje, jak znalazł się w hotelu bez dokumentów? Kilka pytań i już mamy ciekawą fabułę.
Na wielosezonowy serial to by się nie nadawało (według mnie oczywiście, bo spece z telewizji na pewno mogliby to pociągnąć przez kilkadziesiąt odcinków), ale na przykład serial limitowany - tak na dziesięć lub trzynaście odcinków - byłby myślę strzałem w dziesiątkę. Tym bardziej, że mało teraz jest seriali s-f, a coś na podstawie Dicka na pewno przyciągnęło by ludzi przed telewizory.

Wyśpiewane przygody Doktora

Muzyki słucham dużo i zachłannie i ciągle szukam nowej.
Swojego czasu natknąłem się na ciekawą kapelę, dla której inspiracją w tekstach piosenek był serial Doctor Who. Tą kapelą jest Chameleon Circuit. Do tej pory wydali dwa albumy, a przynajmniej nie wiem nic o tym, żeby wydali więcej.

Do gustu bardziej przypadła mi druga płyta zatytułowana Still Got Legs. Słowa nawiązują do wypowiedzi Jedenastego tuz po jego transformacji.
Utwory opowiadają historię z czwartego oraz piątego sezonu.


The Sound of Drums

Utwór nawiązuje do postaci Mistrza, który oprócz Doktora okazał się jedynym żyjącym Władczą Czasu. Kto oglądał serial pamięta ich wspólna historię oraz to jak się skończyła...




The Doctor is Dying

Dziesiąty nie miał łatwo. 
Był chyba najbardziej tragicznym wcieleniem i nie mniej emocjonalne było jego pożegnanie.
Tak samo utwór, który o tym opowiada. Budzi emocję, a niesamowicie ekspresyjny wokal jedynie to potęguje.
Na uwagę zasługuje również całkiem ciekawy teledysk.



piątek, 20 czerwca 2014

FANtastyczne Inicjatywy #1 - Grayson nie z Tej Ziemi

Całkiem niedawno przeglądając YouTube, któryś tam raz z kolei inspiracja pojawiła się niczym iluminacja - jakby to to było coś nazbyt oczywistego...
Internet jest medium tak samo jak prasa czy telewizja, ale internet ma jedną dużą zaletę - tam każdy może stworzyć coś własnego.

I w ten oto sposób po tym trochę przydługim wstępie docieramy do sedna. Postanowiłem stworzyć nowy cykl (znowu :) co nie znaczy, że tamten porzuciłem, będę kontynuował w swoim czasie) przedstawiający fanowskie inicjatywy. Kiedy wielkie studia czy stacje telewizyjne nie chcą wywalać kasy na coś co się może nie sprzedać pojawiają się fani ze swoją pasją i tworzą coś dla takich jak oni. Często dewiza "od fanów dla fanów" może być nadużywana i być kojarzona z amatorszczyzną, ale nie zawsze fani to amatorzy często jest wręcz przeciwnie. Osoby które są kompetentne często biorą na tapetę obiekty swoich pasji i dla swojej i innych fanów przyjemności.

Z drugiej strony internet to studnia bez dna, do której wrzucić można wszystko. Na szczęście to my decydujemy co chcemy z takiej studni wyłowić...

Trochę się rozwlokłem, ale chciałem przedstawić ideę cyklu w przystępnej formie.
Może jakbym napisał: będę opisywał w kilku słowach filmiki ,stworzone przez fanów na podstawie filmów, seriali czy - zapewne najczęściej - komiksów

(zgodnie z pierwotnym zamierzeniem bloga).
Nie przedłużając już niepotrzebnie zapraszam na pierwszą odsłonę.


Grayson nie z Tej Ziemi


Ostatnio - no może nie tak ostatnio - dość modne stały się seriale internetowe. Nic dziwnego, że i fani też chcą mieć swoje :)
Niektórzy już się może domyślają kogo będzie dotyczyć pierwszy filmik. Ci którzy są choć trochę obeznani z komiksami nie powinni mieć problemów. Choć swojego czasu był już jeden dość popularny filmik stylizowany na trailer z Dickiem Graysonem w roli głównej*. Tym razem fani chcą stworzyć serial internetowy, a poniższy filmik jest pierwszym odcinkiem-zajawką, bo projekt jest finansowany za pieniądze fanów, więc kolejne się pojawią jak będą pieniądze.

Zacznę może od historii, bo ta zupełnie nie trzyma się kanonu. W tym świecie - nie bez kozery w tytule jest "Earth One"** - Dick nie został przygarnięty przez Bruca Weyne'a po śmierci jego rodziców, nie był przez niego szkolony - nie został Robinem. Ale...
Twórcy przedstawiają alternatywną historię Graysona, którą całkiem dobrze się ogląda. Widać, że jest to projekt fanowski, ale nie amatorski. Ilość aktorów, statystów, scenografie i kostiumy robią niezłe wrażenie i po takim pierwszym odcinku ja chętnie obejrzałbym kolejny.

Nibyrecenzja: Look Up in the Sky

To ptak. To samolot... To Superman! Chyba każdy fan komiksów zna powyższą frazę. I nie ma się czemu dziwić, chyba nie ma osoby, która nie wiedziała by kto to Superman. Film Look, Up in the Sky: The Amazing Story of Superman ukazuje losy Wielkiego eSa od momentu zrodzenia się konceptu postaci w latach 30-tych ubiegłego wieku do powstania kinowego filmu z 2006 roku.
Każdy zna mniej więcej jego historię, czytał co najmniej kilka komiksów z nieistniejącego już TM-Semic czy oglądał kreskówkę w dzieciństwie.

Ale jest kilka ciekawostek o których sam nie wiedziałem, a które zostały przedstawione w dokumencie. Jakie to ciekawostki? Nie chcę zdradzać wszystkiego, ale warto wspomnieć, że swojego czasu wystawiano musical o losach Kryptończyka.

Film prowadzi nas prawie rok po roku pokazując ewolucje jaką przechodził ten bohater zaczynając od kart komiksów, poprzez radio, filmy animowane, telewizyjne, seriale a na filmach kinowych kończąc.


Warto wspomnieć o kilku wątkach, którym film poświęca trochę więcej uwagi.
Czyli postaci George'a Reeves'a który to przez dłuższy czas wcielał się w tę postać na szklanym ekranie, aż do tragicznego końca. Także kinowemu Supermanowi z 1978 poświęcono więcej uwagi, gdzie ukazano kulisy tej produkcji

(która z problemami, ale jednak powstała). Możemy się dowiedzieć dlaczego Lois grała akurat Margot Kidder a Supermana/Clarka Kenta Christopher Reeve.
W filmie pokazano naprawdę duży kawałek uniwersum stworzonego wokół tej postaci, aczkolwiek w niespełna dwugodzinnym filmie nie sposób pokazać wszystkie wątki, dlatego też o rodzicach Kal-El'a wspomniano tylko wzmiankowo bądź przy okazji przedstawiania innego wątku. Głównemu arcywrogowi czyli postaci Lexa Luthora także nie poświęcono dużo czasu, czasem wspomniano o nim tu czy tam. Nie są to może duże zarzuty i po części usprawiedliwione długością obrazu, ale jednak czuć pewien niedosyt.

Warto wspomnieć o samej narracji - głos Kevina Spacey'ego przedstawia historię, która dodatkowo jest okraszona naprawdę świetna muzyką, która potrafi w pewnych momentach zagrać na emocjach.
Podsumowując film godzien polecenia nie tylko fanom Supermena, ale każdemu miłośnikowi komiksów. Nie wyczerpuje wprawdzie wszystkich wątków związanych z ta postacią, ale dostarcza mnóstwa wiadomości i ciekawostek, które warto znać, zwłaszcza jeśli Jesteś fanem eSa. Nie zawiedziesz się.

Co ja robię tu

Jest to drugie wcielenie mojego bloga. Pierwsze jest prowadzone na platformie serwisowej strony seriale-asd.pl, gdzie też staram się udzielać. Z niektórych względów postanowiłem stworzyć pewną alternatywę, blog klon można powiedzieć, wzbogacony jednak o pewne swobodne wpisy, których nie chciałbym z pewnych względów tam publikować.

O czym piszę? Będę pisał? Między innymi o:

  • serialach
  • filmach 
  • komiksach, czy częściej ich ekranizacjach
  • fanfilmach, czyli produkcjach non-profit
  • czasami o książkach
  • oraz o innych tematach nie wymienionych wyżej
Mimo, że tytuł bloga nawiązuje do Doctora Who, którego jestem fanem od ery new who, to nie jestem w stanie zagwarantować, że często będą się pojawiały wpisy dotyczące tej produkcji czy tematów z nią związanych.

Myślę, że taki wstęp jest wystarczający, zresztą wszystko wyjdzie w trakcie. A jak chcecie się czegoś więcej dowiedzieć to zawsze możecie zapytać.