Pierwszego sezonu nie będę opisywał, ale mogę w tekście wspomnieć jeżeli będzie to miało nawiązanie do drugiego sezonu.
W tekście pojawią się spoilery! Kto nie oglądał niech nie czyta.
Sam pomysł został oparty na improwizacji w szkole teatralnej Aarona Schoenke, który obraz wyreżyserował i napisał scenariusz. Sam nie raz przyznawał, że jest wielkim fanem Mrocznego Rycerza i chciał stworzyć psychologiczny film o Jokerze. I w tej produkcji możemy zobaczyć złoczyńcę w jego interpretacji.
Akcja komiksu rozpoczyna się pół roku po wydarzeniach z finału "Smallville". Clark Kent już nie jako Blur, ale jako Superman walczy o sprawiedliwość. W komiksie mamy oczywiście postaci znane z serialu, jest Lois oczywiście, jest Chloe, Oliver aka Green Arrow, wraca Lana i jakże by inaczej Lex Luthor. Jako, że to kontynuacja to oczywiście wszystko co było w serialu w komiksie jest uwzględniane.
Historia rozpoczyna się kiedy poznajemy Louisa Simo. Sfrustrowanego, cwaniakowatego prywatnego detektywa, któremu bliżej do policjantów z Maiami Vice niż chandlerowskich powieści, który zdesperowany jest gotów przyjąć każde zlecenie. I tak podejmuje się sprawy, której nikt inny nie chciał się podjąć. Śmierci George'a Reevesa popularnego aktora telewizyjnego, oficjalnie uznano, że aktor sam odebrał sobie życie jednak jego matka nie chciała w to uwierzyć. Simo przekonuje ją by pozwoliła mu rozwiązać zagadkę śmierci jej syna - oczywiście za odpowiednią opłatą. Kiedy nasz detektyw bierze się do pracy jest w stanie zrobić wszystko by znaleźć odpowiedź na pytanie: kto zabił Supermana?
Stworzony przez Szaleonego Boga dla jego rozrywki, syn Adama, którego Ewa była tylko macochą. Zabija własnymi rekami swojego brata Abla za co zostaje ukarany wieczną tułaczką po świcie. Nie starzeje się i nie może umrzeć śmiercią naturalną, ale można go zabić. Kane to wyśmienity wojownik i czarnoksiężnik, który ma tylko jeden cel w życiu - znaleźć sposób na zabicie Szalonego Boga. Poprzez wieki podróżuje napotykając różne przygody. Jest bohaterem kilku książek i wielu opowiadań. Porównywany do Conana, choć to raczej jego przeciwieństwo i antybochater, który nie cofnie się przed niczym i usunie każdą przeszkodę w drodze do celu.
Od razu narzucają się skojarzenia z X-Menami, tylko, ze historia młodego slana została napisana w 1946 roku, kiedy jeszcze nie utarło się słowo "mutant". Slanami nazywano osobników, którzy mieli na głowie małe wyrostki, niczym jaśniejsze pasemka włosów. Były one czymś na kształt przedłużenia nerwów, dzięki nim posiadali ogromne zdolności mentalne z czytaniem w myślach na czele, co nie podobało się normalnym obywatelom. Uciekając i ukrywając przed prześladowaniem bohater znajduje sobie podobnych, by pod koniec historii odkryć szokującą prawdę, o prześladowcach... Szczerze mówiąc nie pamiętam wszystkich szczegółów historii, ale wiem że nie mogłem się oderwać. Czuć, że to stara książka, ale ma w sobie pewną ponadczasowość... pod koniec książki opisane jest wystrzelenie rakiety na księżyc. Nie bez kozery van Vogt należał do Wielkiej Czwórki Złotej Ery S-F.
Młodzieżowe Pamiętniki Wampirów z The CW, które przyprawiają rzesze nastolatek o maślane oczy przed ekranem. Czy choćby Dexter, który wyszedł z pod pióra Jeffa Lindsay'a a teraz gości w stacji Showtime.
Stany Zjednoczone po wojnie domowej. Niemal absolutną władzę sprawuje policja, na każdym rogu stoją jej posterunki. Gwiazda show-businessu Jason Taverner, który gromadzi przed telewizorami trzydziestomilionową widownię, pewnego dnia budzi się w obskurnym pokoju hotelowym. Nikt go nie zna, a nawet o nim nie słyszał, na domiar złego nie ma jakichkolwiek dokumentów – w gruncie rzeczy nie istnieje, jest wyrzutkiem bez żadnych praw. Nic z tego nie rozumiejąc, tropiony przez policję, stara się odzyskać tożsamość…*