sobota, 21 czerwca 2014

Nibyrecenzja: Marvel's Agents of S.H.I.E.L.D.[1x01]


Wielki sukces jakim okazało się Marvel Cinematic Universe zaowocowało wieloma filmami, chyba nawet sami twórcy pierwszego Iron-Mana nie spodziewali się że ten kamyczek wywoła taką lawinę. Teraz mamy już kilka filmów ze sztandarowymi postaciami z kart komiksów Marvela, a następne są w produkcji. Wielka w tym zasługa samego Jossa Whedona, który zapewne nie spodziewał się że Jego Avengersi odniosą największy sukces jaki do tej pory odniosła adaptacja komiksu... no może nie do końca adaptacja, ale na pewno dobre podsumowanie Pierwszej Fazy Filmowego Uniwersum Marvela. Film może się nie podobać, ale sukcesu finansowego nie można mu odmówić. Nic dziwnego, że pojawił się pomysł serialu osadzonego w tym samym uniwersum.


Marvel Cinematic Universe w skali mikro

Po wstępnych plotkach potwierdzono, że rzeczywiście trwają prace nad seriale. Początkową euforię trochę przygasiła informacja, że w serialu nie spotkamy superbohaterów znanych z filmów, miał on opowiadać o agentach Strategic Homeland Intervention, Enforcement and Logistics Division, czyli w skrócie S.H.I.E.L.D. Jak twierdzili twórcy, wśród których nie zabrakło oczywiście samego Whedona serial miał być uzupełnieniem czy też łącznikiem między filmami. Świadomość tego, że ojciec sukcesu The Avengers miał zająć się pilotem dobrze wróżyła...

Muszę przyznać, że

to była najbardziej oczekiwana przeze mnie premiera tego sezonu. Dlatego starałem się już od jakiegoś czasu nie oglądać trailerów, materiałów promocyjnych i czy spoilerowych newsów. Pierwsze materiały zaraz po pojawieniu się zrobiły niezłego szumu w internecie, zwłaszcza czarnoskórego mężczyzny który miał pojawić się w pierwszym odcinku. Było mnóstwo teorii, a większość obstawiała, że to nikt inny jak Luke Cage, ale były one nieprawdziwe.

Byłem świadom tego, że serial to nie The Avengers i znam w miarę realia panujące w telewizji by wiedzieć, że budżet serialu zostałby zapewne wykorzystany przy trzech odcinkach jeżeli twórcy chcieliby serial robić w filmowym, co by nie mówić spektakularnym stylu... w tej kwestii byłem dość powściągliwy w swych oczekiwaniach.
Zarzekano się również, że serial będzie ściśle powiązany z filmowym światem, że serial będzie umiejscowiony po wielkiej bitwie w Nowym Jorku, którą oglądaliśmy w The Avengers, aczkolwiek nie pojawią się w nim ani Tony Stark, ani Kapitan Ameryka czy Hulk. Natomiast materiały promocyjne twierdziły, ze dla fanów w serialu będzie pełno smaczków.

Może dziwnie to zabrzmi, bo moje oczekiwania jako - miłośnika filmów superhero - były niezwykle wysokie widząc jak stacja promuje ten serial przy takiej skali reklamy serial poprostu musiał byc "zajebisty" - to będzie coś czego jeszcze nie było w telewizji - przeszło mi kiedyś przez myśl... i zapewne nie tylko mi.
Jednocześnie starałem się powstrzymywać swój entuzjazm, żebym się nie nastawiał na nie-wiadomo-co. To tylko serial, a że Weadonowi udał się The Avengers nie znaczy, że teraz też uda mu się powtórzyć sukces, wszam miał na swoim koncie nie do końca udany Dollhouse... i z takim nastawieniem zasiadłem do seansu pilota Marvel's Agents of S.H.I.E.L.D.


Agenci - Z tarczą czy na tarczy?

Na początku może co nieco wyjaśnię, żeby nie było niedopowiedzeń.
Po pierwsze "Nibyrecenzja" w tytule notki pojawia się nie bez kozery. Nie roszczę sobie prawa, by moje wpisy nazywać pełnoprawnymi recenzjami, bardziej traktuję to jako wyrażanie swojej opinii, bo to tylko moje subiektywne zdanie i raczej nie silę się tutaj na zbytni obiektywizm.
Każdy ma prawo do własnego zdania, możecie się ze mną nie zgadzać.
Po drugie nie jestem jakimś geekiem zasypanym stertą komiksów, znającym wyrywkowo wszystkie eventy ze świata Marvela, właściwie moja wiedza ogranicza się do kilku komiksów z nieistniejącego już wydawnictwa TM-Semic, kilku pojedynczych komiksów udostępnianych przez grupy translacyjne, przede wszystkim zaś z filmów i kreskówek. Bardziej znajome i bliższe mi jest uniwersum z komiksów DC... więc podejrzewam że wiedza komiksowa była w znacznej mierze równa większości oglądających pilota.

Przechodząc do rzeczy od razu napiszę, że mam lekko mieszane odczucia, aczkolwiek z przewaga tych pozytywnych. No i pozostaje pewien niedosyt... tak jak w tedy kiedy zamawiamy fast fooda, po zjedzeniu stwierdzamy, ze i owszem był bardzo smaczny, ale niestety za te pieniądze spodziewalibyśmy się tego nieco więcej.
Staram się unikać spoilerów, ale przez moją nieuwagę mogą się niewielkie pojawić, więc czujcie się ostrzeżeni.


Może nietypowo zacznę od tego co pozostawiło pewien niedosyt i negatywne odczucia.
Po pierwsze za mało S.H.I.E.L.D. w S.H.I.E.L.D. Oglądając pilota nie do końca miałem odczucie, że oglądam agentów supertajnej organizacji... a przynajmniej do wydarzeń z The Avengers. Scena na początku z agentem Wardem w Paryżu, bardziej przypominała mi akcję z filmów o Jasonie Bournie niż to co wyczyniała Black Widow w drugim Iron-Manie, co nie znaczy, że mi się nie podobała. Spodziewałem się trochę innego stylu po prostu.

No i gdzie się do cholery podział helicarrier?! Ja wiem, że serial, że budżet ograniczony, ale twórcy mogliby dać do zrozumienia, ze to co widzieliśmy mogło się dziać na helicarrierze. Nie mówię już o ujęciach jak leci, ale chociaż jakaś mała turbulencja, ujęcie mostku gdzieś w tle albo jakiś głupi komunikat przez głośniki - przecież to nie tak dużo. Nie twierdzę, że musiałby on być bazą wypadową, ale to byłby fajny smaczek, a tak mam przeświadczenie, że siedziba jest w jakimś biurowcu pewnie jeszcze gdzieś w centrum Nowego Jorku.
Sama Lola jako gadżet całkiem niezłe robi wrażenie, ale to gadżet Coulsona i to trochę za mało.
No i gdzie się podziały uniformy? W całym pilocie chyba tylko agentka May i agentka Hill miały je na sobie. Może się czepiam po prostu, ale na prawdę mi ich brakowało. No bo niby taki szczegół, a jak cieszy.


Po drugie: Fitz-Simmons. Matko, jacy oni są w pilocie irytujący. Jakoś nie mogę uwierzyć że to agenci tajnej organizacji rządowej. Toż to jakieś nedry prosto po collegu, którym pozwolono się pobawić nowoczesnym sprzętem. Nie widać po nich profesjonalizmu pozwalającego wierzyć, że zostali zwerbowani do tajnej organizacji. Gdzie charyzmatyczna osobowość Tonego Starka gdzie opanowanie i geniusz Bruce'a Bannera. Nie ma. Mamy za to parę dzieciaków, którzy zachowują się jak bliźnięta syjamskie po rozdzieleniu. Pewnie znowu się czepiam, ale cóż mnie to irytowało, na szczęście nie przez cały czas. Mam nadzieję, że w kolejnych odcinkach te postaci trochę wydorośleją.

Po trzecie: Gdzie ten świat po wielkiej bitwie? Ludzie wiedzą o superbohaterach, o kosmitach. Są świadomi, że przeżyli walkę o ich planetę. Naprawdę? Świat miał być zakorzeniony w filmowym uniwersum, wiem, że to dopiero pilot, ale chyba te korzenie dopiero kiełkują, bo po Nowym Jorku nie widać że niedawno powstrzymano koniec świata. W serialu pada stwierdzenie, ze S.H.I.E.L.D. posprzątało cały bałagan w jedną noc. No cóż. Wydaje mi się, że jak gdzieś w panoramie miasta zobaczyli byśmy jakiś plac budowy, odbudowywane wieżowce to mielibyśmy większe poczucie wspólnego uniwersum.
A kilka zabawek w sklepowej witrynie to dla mnie trochę za mało, by mieć przeczucie, że gdzieś zza rogu może wyjść Steve Rogers albo że gdzieś pojawi się błyskawica przywołana przez Thora.
Ja wiem, że serial skupia się na agentach, na ludziach, ale jakiś grzmot w oddali czy choćby logo Stark Industries na samolocie czy sprzęcie z którego korzystają agenci bardzo by pomogło, przynajmniej w moim odczuciu.

Po czwarte: Skye - groupie. Początkowo i ta postać mnie trochę irytowała, zwłaszcza w scenie w kawiarni, gdzie czepiła się naszego biednego tajemniczego bohatera. Postać tez jakby nie pasowała co całości obrazu, była gadatliwa i jakby roztrzepana w swoim zachowaniu... na szczęście po scenie przesłuchania szybko się rehabilituje i w dalszej części już inaczej się ją ogląda.

Po piąte: Spowolnienia akcji. Nie chodzi mi o to, że było za mało akcji, bo tej akurat było w sam raz. Chodzi mi o brak dynamiki w kolejnych scenach "gadanych" - oczywiście te sceny same w sobie nie są złe, są nawet bardzo dobre (ale to tym za chwilę) - chodzi mi o to, że fabuła tak jakby traci dynamikę, nie mamy już tego napięcia, które towarzyszy scenom akcji, następuje jakby reset. Od nowa jest ono budowane, zamiast po prostu odpowiednio je dawkować.
To tak jakby jechać sportowym wozem i zamiast dopasować prędkość i brać zakręt na drifcie to zwalniamy niemal do zera, by na spokojnie zacząć jechać w nowym kierunku. Nie wiem czy wyrażam się jasno, ale mam nadzieję, że wiadomo o co mi chodzi.

To wszystko co w jakimś stopniu mi się nie podobało. Może w kolejnych odcinkach te zarzuty okażą się bezpodstawne, czego bardzo bym sobie życzył :)To moja opinia, ktoś może uważać, że się czepiam. No cóż. Nie przeczę.

Co do pozytywów:
Po pierwsze: Phil Coulson żyje! Łał. Co prawda wiadomo to było od dawna, ale jednak w świecie serialu niektóry tylko byli tego świadomi. Twórcy początkowo serwują nam najbardziej prawdopodobną odpowiedź na pytanie: jak przeżył agent Coulson i czy było to ustawione przez Fury'ego. Po chwili jednak dowiadujemy się, że jednak jest inaczej niż zakładaliśmy, ale na dalsze wyjaśnienia zapewne będziemy musieli poczekać jeszcze kilka odcinków. Ten wątek powinien zainteresować wszystkich, którzy oglądali The Avengers, bo ja nie że jestem niezmiernie ciekaw jak to wyjaśnią.

Po drugie - Dialogi. Przedtem pisałem o scenach "gadanych", ale nie chodzi mi o to, ze są złe. W tych scenach ogromnym plusem są dialogi i niekiedy wyśmienite onelinery - moim faworytem jest tekst agentki Hill, na uwagę agenta Warda odnośnie Thora, nie mogłem się powstrzymać od uśmiechu. Zaraz za nim tekst o żarówce agenta Coulsona. Właściwie dialogi mają też na celu wprowadzić nieco humoru, co udaje się nadzwyczaj dobrze. To co było jednym z plusów The Avengers znajdziemy i tutaj. Scena w której Coulson otwiera drzwi vana Skye nie można się nie uśmiać. No i scena przesłuchania jest niezła :)

Po trzecie: Efekty specjalne. Jak na serial jest bardzo dobrze. Podobno jest to najdroższy serial w historii stacji ABC, ale na szczęście to widać. Scena otwierająca pilota, z czarnoskórym bohaterem została bardzo dobrze zrealizowana. Sceny wybuchów oraz te w których rzucają ludźmi jak kukłami robiły największe wrażenie. Co prawda nie uświadczyliśmy helicarierra, ale samolocik też jest całkiem niezły.

Po czwarte: Skye - agentka. Jak pisałem Skye się zrehabilitowała i pokazała, że jest nie tylko niezwykle seksowna (co niektórych przyciągnie przed ekrany), ale także posiada potencjał na dobrego agenta. Jest czymś pomiędzy nerdowatą Gemmą Simmons a badass'ową agentką May. No i jak pisałem wcześniej, odczuwalny jest tutaj brak uniformów, w którym Skye wyglądała by niesamowicie... ale może jeszcze będzie nam dane.
Skye intryguje też dlatego, że prawie nic o niej nie wiadomo. Poza tym, ze jest dobrą hakerką właściwie nic. Podejrzewam, ze twórcy na pewno też będą wykorzystywać ten wątek, który jest dość interesujący.

Po piąte- Agentka Hill. Naprawdę mile się zaskoczyłem, kiedy na ekranie pojawiła się agentka Maria Hill grana przez Cobie Smulders, gwiazda How I Met Your Mother, która też pojawiła się w filmie Whedona, gdzie zyskała ogromną sympatię widzów i odkąd pojawiły się informacje o serialu spekulowano czy agentka Hill będzie jego częścią.

Na razie Cobie Smulders jest związana kontraktem z CBS, więc raczej małe szanse na jej częstsze występy, ale myślę, że od czasu do czasu możemy ją zobaczyć. A może po zakończeniu HIMYM aktorka dołączy do stałej obsady serialu ABC w drugim sezonie (w to że serial nie dostanie zamówienia na drugi sezon nie uwierzę, za duże pieniądze zostały na to wyłożone). Co prawda aktorka nie powiedziała nie, ale też nie powiedziała jednoznacznie tak... ale przyszłość pokaże.



Co do kwestii technicznych, to nie będę się rozpisywał. Pilot został bardzo dobrze zrealizowany, dobre efekty, niezłe ujęcia. Ale to Whedon to mogliśmy się tego spodziewać.
Warto też zwrócić uwagę na muzykę, którą przygotował Bear McCreary, znany choćby z soundtracku z BSG. Muzyka może nie jest wybitna i nie wychodzi na pierwszy plan, ale bardzo dobrze podkreśla daną scenę, a to już jest plus.


The New World

Bohaterowie serialu żyją w nowym świecie. No nie do końca to widać, ale mam nadzieję, że będziemy mogli się jednak o tym przekonać i zobaczyć. Serial ma niesamowity potencjał, kilka ciekawych wątków prócz Coulsona i przeszłości Skye mamy przecież wspomnianych "tych złych", co to za organizacja, czy pojawi się w kolejnych odcinkach. Mam nadzieję, bo w pilocie tylko o tym napomknięto. Czy to będzie Hydra, a może A.I.M. znany choćby z trzeciego Iron-Mana, a może twórcy przedstawią całkiem nową Złą Organizację.
Jak już pisałem wcześniej życzyłbym sobie, aby przedstawione przeze mnie zarzuty w kolejnych odcinkach zniknęły, co pozwoliłoby w pełni cieszyć się serialem.
Fajnie było by w przyszłych odcinkach zobaczyć niektórych bohaterów z kart komiksów Marvela, nie mam na myśli tych pierwszoligowych z filmów kinowych - co nie znaczy, że nie chciałbym ich zobaczyć - ale może tych mniej znanych jak Luke Cage właśnie czy choćby Iron Fist.
Serial pewnie pójdzie w kierunku proceduralu czego nie do końca bym sobie życzył, ale jeżeli twórcy będą nas raczyć ciekawymi historiami i będą pojawiały się jakieś większe wątki to jakoś to przełknę i będę się cieszył seansem.

Mamy pięć do pięciu... no może pięciu i pół.
Czy serial spełnił moje oczekiwania? Nie do końca.
Czy jestem rozczarowany? Może i tak, ale w niewielkim stopniu... ale to tylko wina moich wygórowanych oczekiwań.
Czy dobrze się bawiłem oglądając pilotowy odcinek Marvel's Agents of S.H.I.E.L.D.? Jak najbardziej tak.
Czy chcę obejrzeć kolejne odcinki? Jasne że tak!

W tym wpisie nie chodziło by kogokolwiek do serialu przekonać czy też zrazić, jeżeli ktoś już ma wyrobione zadanie, to ten wpis niczego nie zmieni. Jest to - jak napisałem wcześniej - całkowicie subiektywna opinia.
Nie będę go jednoznacznie oceniał samego pilota, każdy może zinterpretować powyższy wpis na swój sposób.


Agenci - Z tarczą czy na tarczy?
WERDYKT


Śródtytuł miał być intrygujący, nie do końca zamierzałem odpowiedzieć na to pytanie, ale może napiszę tak: Niektórzy agenci wyszli z tarczą, a niektórych chętnie zobaczyłbym na tarczy. Ale to dopiero pilot, więc wiele może się zmienić, oby na lepsze.

Podejrzewam, ze osoby które nie znają ani filmów ani komiksów będą się świetnie bawić na seansie pilota, jeżeli lubią kino akcji z domieszką s-f, ponieważ mogą podejść do serialu całkowicie beż żadnych oczekiwań, zupełnie otwarci na to się będzie działo na ekranie. I to zapewne im się serial najbardziej spodoba.
Bo to dobre kino rozrywkowe jest.

Natomiast osoby oglądające tylko filmy, nie znające komiksów, będą zapewne się dzielić na dwie grupy: umiarkowanie zadowolonych i rozczarowanych... Jak się będą rozkładały proporcję nie wiem, bo to moja czysta spekulacja. Ci pierwsi wrócą do serialu w kolejnym odcinku i zapewne w końcu będą się dobrze bawić... Ci drudzy też pewnie wrócą, ale tylko po to by pogłębić swoje rozczarowanie... niestety - tak to widzę.

Nie wiem czy dyskusja jest tutaj potrzebna, wszak - nie lubię się powtarzać, ale jeszcze raz napiszę - każdy może mieć odmienne zdanie. Ale jeżeli ktoś chce się podzielić swoją opinią to zapraszam.


Więcej o serialu:

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz