sobota, 28 maja 2016

Fantastyczne szorty #6: Noon

W wyniku globalnej katastrofy, do której przyczyniła się sama ludzkość, życie na Ziemi zmieniło się nie do poznania.
Dotychczasowe Bieguny przestały być biegunami, a cykl dnia i nocy przestał istnieć.
Na Biegunie Południowym panowała permanentna noc, a Biegun Północny cały czas był skąpany w promieniach słońca.
Taka rzeczywistość zostaje przedstawiona w "Noon" bohaterze szóstej odsłony Fantastycznych Szortów, które miały sporą przerwę, ale miejmy nadzieję, będą pojawiać się częściej.
Co do idei cyklu odsyłam do wcześniejszych wpisów, w których można zapoznać się z innymi ciekawymi krótkometrażówkami.
Nie rozwodząc się zbytnio zapraszam do zapoznania się z dzisiejszym bohaterem.

NOON

Tytułowe Noon to miasto zbudowane na miejscu dawnego epicentrum globalnej katastrofy, która została spowodowana nuklearnym wybuchem w okolicach uskoku płyt tektonicznych. Doprowadziło to do całkowitej zmiany reorganizacji życia na planecie. Ale jak to ludzkość ma w zwyczaju, zawsze potrafi zaadaptować się do nowych warunków i jakoś sobie radzi.

Ta krótka produkcja jest nie tyle krótkometrażowym filmem jako zamkniętą całością, ale wycinkiem większego obrazu, którzy twórczy chcieliby przedstawić w pełnym metrażu. Ale o tym za chwilę...



Szort ten to tak naprawdę teaser przedstawiający Garego. Szmuglera, który stara zachować ostatnie resztki człowieczeństwa w świecie pozbawionym jakiejkolwiek moralności. To wycinek z pojedynczego dnia z życia w dystopii, jakimi co jakiś czas chcą nas zaskakiwać, szokować i przestrzegać kolejni pisarze czy filmowcy. Obraz ten nie jest żadną nowością i na pewno nie jest specjalnie oryginalny. Pewne szczegóły mogą być specyficzne dla tego świata, ale tutaj nie chodzi o to co dzieje się wokół, ale w środku człowieka.
Czego się boi. Co go motywuje. Dzięki czemu jest w stanie przetrwać w okrutnym świecie.
Nadzieja.
Nadzieja i wiara, że gdzieś jest lepsze życie jest tutaj najdroższą walutą, której nikt nie chce wymienić na nic innego.


Od strony technicznej produkcja prezentuje się bardzo przyzwoicie. Efekty specjalne ładnie wkomponowane w całość, ale są jedynie dodatkiem do ogólnego obrazu. A na ten składają się całkiem niezłe scenografie i kostiumy. A przede wszystkim gra aktorska.
Bez popadania w skrajności, aktorzy dobrze wywiązują się ze swojego zadania i autentycznie przedstawiają swoje postaci. Może nie jest to produkcja bardzo wymagająca i dość kameralna, ale ogląda się ją z zaciekawieniem i nie brakuje napięcia, które jest budowane dość umiejętnie.
A sama końcówka jest bardzo symboliczna, no bo jak inaczej określić wieczne światło na końcu długiego tunelu.

Reżyser Kasra Farahani mimo tego, że pracował przy takich filmach jak: "Thor", "Men in Black 3" czy "Star Trek: Into Darkness" to nazwisko, które niewiele komuś coś mówi. Ale pan ten dobrze wywiązał się ze swojego zadania i stworzył obraz, który może nie wyryje się nam na długo w pamięci ginąć w morzu podobnych produkcji, ale na pewno w swoim minimalizmie na te kilka minut pozwoli zanurzyć się w świecie wiecznego dnia i nocy.

A świat ten nie jest jednak nam tak obcy jak mogło by się wydawać. I można sobie też zadać pytanie: kim jest Gary w moim świecie?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz