niedziela, 10 lipca 2016

Fantastyczne szorty #7 - Razor Sharp

Świat rządzony przez korporacje. Pozbawiony wszelkiej moralności i zepsuty do szpiku kości.
Różni twórcy przedstawiali świat przyszłości, który nie jest zbyt przyjazny. Na kartach książek czy w mnóstwie filmów, a nawet w grach wideo.
Cyberpunkowe światy nie są od siebie aż tak różne i zazwyczaj mają ze sobą wiele wspólnego. Zazwyczaj jest to ponura wizja świata opanowanego przez zachłanne korporacje, które przejmują rolę państw, wszechobecna technologia i ludzie dbający tylko o siebie.

Bohater siódmej odsłony Fantastycznych szortów przedstawia podobną, aczkolwiek nie tak ponurą wizję przyszłości i utrzymany w duchu produkcji telewizyjnych z lat 90. czyli nastawiony na rozrywkową warstwę z przymrużeniem oka. 

Razor Sharp

Bohaterką produkcji jest Veronica Sharpe. Złodziejka, która została wynajęta by wykraść rewolucyjny łamacz szyfrów ze skarbca w pilnie strzeżonym budynku. Kiedy nie wszystko idzie zgodnie z planem to spryt pozwoli jej osiągnąć cel. Kiedy jednak w końcu dostaje się jej włamać do skarbca czeka ją większa niespodzianka niż mogła by przypuszczać. Teraz nie tylko jej spryt zostanie wystawiony na próbę, ale przede wszystkim moralność. 
Czy będzie w stanie wypełnić zlecenie? I przede wszystkim czy ujdzie z tego z życiem?

"Razor Sharp" wśród produkcji prezentowanych z Fantastycznych szortach jest jedną z tych, które mają profesjonalne zaplecze, prezentująca grę aktorską, a nie animacje komputerową i jak do tej pory najdłuższa.

W głównej roli występuje Cassidy Freeman znana ze "Smallville" i "Longmire". Jej Veronica to piękna, zadziorna i potrafiąca sobie poradzić w trudnych sytuacjach złodziejka, która jest dość stereotypową postacią spotykaną w gatunku sci-fi. Nie ma nic złego bazowania na znanych kliszach, ale też trzeba umieć je wykorzystać. Tutaj niestety nie udaje się wyjść poza bardzo dobrze znane ramy łotra, który w końcowym rozrachunku w głębi duszy okaże się dobroduszny i postąpi właściwie. Nie jest to winą aktorki, ale scenariusza, który właściwie jakoś specjalnie oryginalny nie jest. Sama Freeman ze swojej roli wywiązuje się bardzo dobrze i jak na niskobudżetową produkcję całkiem miło się ją ogląda.
W filmie występują również Adam Gregor, który raczej nie jest znany szerszej widowni. Gra on pomocnika Veronici i kogoś w rodzaju jej opiekuna-mentora, który zastępuje jej ojca. Rola dość niewielka, ale słuchanie tego rosyjskiego akcentu jest całkiem śmieszne i mam nadzieję, że taki był zamysł.
Zleceniodawca naszej złodziejki portretowany jest przez Michaela T. Weissa kojarzonego z "The Pretender" u nas znanego jako "Kameleon". Kolejna postać bazowana na ogranych setki razy schematach. Szef przestępczego podziemia, który jakoś nie wzbudza strachu, tylko wywołuje uśmiech na twarzy. Bohater zbyt przerysowany nawet jak na przyjętą konwencję, przez co wypada nazbyt karykaturalnie.
Główną obsadę zamyka młoda Skye McCole Bartusiak ("24", "Boogyman"), która wcieliła się w genialną hakerkę. Rola niezbyt wymagająca, ale miała chyba najlepiej napisane dialogi z wszystkich postaci. Poza tym warsztatowo jest przyzwoicie i raczej nie ma się co czepiać.

Za produkcję odpowiedzialny jest Marcus Perry, który napisał scenariusz do filmu i zajął się jego reżyserią. Pan ten jest mi całkowicie nieznany i poza tym szortem nie ma na swoim koncie innych większych produkcji.
"Razor Sharp" powstał w 2006 roku i to widać. Efekty komputerowe są raczej kiepskiej jakości i trochę rażą, ale w przyjętej konwencji są całkiem strawne. Jak określił to twórca obraz ten jest listem miłosnym do takich produkcji jak "Die Hard" czy "Buffy: The Vampire Slayer". Poza efektami reszta pod względem realizatorskim wygląda lepiej niż dobrze. Scenografie może czasami są ubogie, a czasami wieją pustką i są zbyt sterylne to i tak robią pozytywne wrażenie.

Sceny walk są zrealizowane całkiem nieźle i nawet lepiej niż w niektórych obecnie emitowanych serialach. Nie wiem czy Cassidy korzystała z dublerki, bo nie wyłapałem takiego momentu, ale może to kwestia dość chaotycznych ujęć. Nie jest to do końca zarzutem, ale też nie powiem, żeby w pełni spełniały swoje zadanie.
Udźwiękowienie i muzyka stoją na dobrym poziomie i przywodzą na myśl wspomniane wcześniej lata 90.

Oglądając film  Marcusa Perry'ego przypomniały mi się takie produkcje jak "TekWar" czy "Cleopatra 2525". Nie są to seriale wybitne, trudno nawet nazwać je dobrymi produkcjami, ale darze je pewną nostalgią, bo za młodu oglądałem je z wielkim zainteresowaniem. Prezentowały one odległe o wiele lat światy przyszłości, które rozpalały wyobraźnię. A oglądając "Razor Sharp" znowu poczułem się jak tamten dzieciak. 

Nie jest to produkcja wybitna, jednak od powstania zdobyła kilka nagród na różnych festiwalach i nawet doczekała się swojego komiksu, co można uznać za sukces. Film na pewno nie dla wszystkich i nawet uroda Cassidy Freeman nie zniweluje jego wad, ale może się podobać. 
Mi się podobał.













Brak komentarzy:

Prześlij komentarz