sobota, 4 czerwca 2016

Nibyrecenzja: The Catch (sezon 1)


Alice Vaughan prywaty detektyw i specjalistka od wykrywania oszustw jest współwłaścicielką firmy, która ściga tajemniczego Pana X, który okrada własność intelektualną jej klientów. Kiedy wydaje jej się że już go ma ten znowu jej się wymyka. W życiu prywatnym Alice jest szczęśliwa z narzeczonym Benjaminem, z którym ma się niedługo pobrać. Pewnego dnia jej narzeczony znika, a Pan X przejmuje wszystkie konta jej firmy. Alice ostatecznie dochodzi do wniosku, że Pan X to jej narzeczony, który ją oszukał i ukradł jej wszystkie oszczędności. Kobieta postanawia za wszelką cenę złapać oszusta.

Skończyłem właśnie pierwszy sezon nowej produkcji ABC. Plus jest taki, że gdyby serial został anulowany, ma w miarę zamknięte zakończenie co dla wielu jest zaletą.
Od razu warto też dodać, że w ostatnich trzech odcinkach jest dwa razy więcej twistów, niż w pozostałych siedmiu razem wziętych. Jakby scenarzyści mieli na akord płacone za każdy zwrot akcji na odcinek :)

Serial zły nie jest. 
Zawsze coś się dzieje, a w końcówce sezonu szczególnie jak już napisałem wyżej, co chwila widz jest zaskakiwany czymś innym. Z jednej strony produkcja nie nudzi, ale z drugiej strony niektóre twisty jakby były na siłę wrzucone i umotywowane tylko pretekstowo. Dodatkowo przy takim ich nasileniu tracą znacząco na sile i widz się przyzwyczaja, że zaraz znowu "z czymś wyskoczą"...
Z wszystkich postaci tylko dwójka głównych bohaterów pozytywnie się wyróżnia, choć i tak już pod koniec popadają w schematy, z których ciężko im się wyłamać, a przez co stają się nieciekawi i przewidywalni. Co na tle pozostałych postaci i tak wypada nadzwyczaj dobrze, bo pozostali bohaterowie potrafią niesamowicie irytować. Nie cały czas oczywiście, ale są pewne momenty kiedy chciało by się, żeby dana postać zginęła.


Jak napisałem nie jest to serial zły. Mireille Enos jest przyjemna dla oka, historia gna do przodu. Jednak serial nie ustrzegł się pewnej monotonii, gdzie wątki danego odcinka są mało oryginale i nieciekawe, owszem czasami zaskakują, ale bardzo rzadko. I te własnie wątki pojedyncze są największą wadą serialu, są jakby na siłę, bo nic nie wnoszą do serialu... no poza pretekstem do wprowadzania i rozwijania wątków romantycznych. Co samo w sobie wadą nie jest, ale akurat rozwijanie relacji między postaciami, poza główną parą jest realizowane po najmniejszej linii oporu i jest tak bardzo przewidywalne, że czasami szkoda marnowania na nie czasu antenowego.

Nie jest to serial zły. Ma swoje dobre, a czasami nawet bardzo dobre momenty, ale czegoś mu brakuje by jakoś bardziej zakorzenić się w świadomości widza, żeby na każdy kolejny odcinek czekał z niecierpliwością. Właściwie nie jest aż tak ciekawy dalszego ciągu historii (znaczy w jakimś stopniu oczywiście jestem), ale zawsze łapie się na tym, że uśmiecham się do monitora kiedy Alice Vaughan się uśmiecha. I za ten uśmiech ogólna ocena będzie bardziej przychylna.

Produkcja przypomina mi nieco "White Collar" i na pewno zapełni mi pustkę po tym serialu. I może nie tylko mi...


Więcej o serialu:

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz