sobota, 14 marca 2015

JESTEM ZASMUTKOWANY... Terry'ego Pratchetta wspomnienie

... I chyba wszyscy jesteśmy na wieść o tym, że ten świat opuścił jeden z najwybitniejszych współczesnych pisarzy Terry Pratchett. Chyba nie ma nikogo wśród miłośników fantastyki pisanej, kto nie kojarzyłby tego nazwiska,a wielu na pewno przeczytało co najmniej jedną jego książkę.
Smutna to wieść, ale jak wszystko śmierć jest nieunikniona. W przypadku Pratchetta po długiej walce z alzheimerem tę walkę przegrał, ale walczył do końca i starał się pisać dopóki mógł.


Spod jego ręki wyszło kilkadziesiąt książek, a najbardziej zasłynął jako twórca kultowego już cyklu ze Świata Dysku, który to znany jest niemal na całym świecie i przetłumaczony na 33 języki. 

Napisał również Trylogię Johnny’ego Maxwella i Trylogię Nomów oraz Dobry Omen wraz z Neilem Gaimanem oraz Cykl o Długiej Ziemi wspólnie ze Stephenem Baxterem.

Nie będę się rozpisywał o życiu autora, bo wiele biografii można znaleźć w internecie, więc nie ma sensu się powielać. Będzie to takie osobiste wspomnienie autora, każdy ma swoje przemyślenia związane z jego osobą z jego książkami i nie wątpię, że w większości przypadków są one bardzo emocjonalne.

Ludzie potrzebują wiary w bogów, choćby dlatego, że tak trudno jest wierzyć w ludzi. Bogowie są niezbędni*

Pierwszą jego książką jaka przeczytałem - a było to dwanaście lat temu - była Panowie i Damy z cyklu o czarownicach, w tedy jeszcze nie wiedziałem czego się spodziewać. Ale po kilku zdaniach styl autora mnie zaintrygował, a po kilku stronach byłem zauroczony tym co czytałem. Nietypowy świat - nawet biorąc pod uwagę fantasy - pełen osobliwości był jedyny w swoim rodzaju. Chciałem więcej. 
Następna książka Ciemna strona słońca nie zaliczająca się do cyklu ze Świata Dysku to czyste science-fiction jednak i tutaj jest obecny specyficzny styl jaki wyrobił sobie Pratchett. Potem przyszedł czas na inne książki. Niestety w związku z tym, ze korzystałem z biblioteki nie zawsze miałem możliwość czytać je po kolei.
W między czasie czytałem oczywiście innych autorów, ale zawsze wracałem do Pratchetta, a swojego czasu bardzo spodobała mi się książka napisana wspólnie z innym słynnym brytyjskim pisarzem Neilem Gaimanem Dobry Omen traktujący o synu Antychrysta i jeźdźcach apokalipsy, ale myliłby się ten kto spodziewałby się tradycyjnych jeźdźców zagłady - pojawiło się ich w tej książce kilku i jeżeli nie czytaliście książki to nawet nie próbujcie zgadywać czego to byli jeźdźcy. 

Po kilku latach przeczytałem prawie wszystkie tytuły ze Świata Dysku jakie wyszły po polsku. Jedne podobały mi się bardzie inne mniej. Jedne były poważniejsze inne pełne satyry na otaczający nas świat.
Powstało kilka cyklów skupiających się wokół kilku postaci, między innymi wspomniany wcześniej cykl o czarownicach, cykl o Racewindzie, który to pojawia się w pierwszej chronologicznie książce opowiadającym o płaskim świecie umiejscowionym na czterech słoniach, które płyną przez kosmos na skorupie wielkiego żółwia A'Tuina. Cykl o straży miejskiej, który jest moim ulubionym ze względu na barwne postaci jakie do tej straży należą, a zaraz za nim cykl książek o Śmierci. Tak pisanej wielka literą. Śmierci który jest tak poważny, że mówi wielkimi literami.
Nie sposób z pamięci wymienić wszystkich książek, ale podejrzewam, ze każdy ma kilka które doskonale zapisały mu się w pamięci. W moim przypadku większość zlewa się w jedną całość, ale dobrze pamiętam, że czytając Carpe Jugulum niemal tarzałem się ze śmiechu czytając dialog niani Ogg z Igorem. 

Jeśli ktoś myśli, że przeszłość to coś, co minęło i się skończyło, to się myli. To, co minęło, nie zniknęło dlatego, że nas już tam nie ma. Przeszłość była i trwa, tylko trzeba trochę wysiłku, żeby to zrozumieć**

Książki Terry'ego Pratchetta są na tyle specyficzne, że bardzo łatwo je rozpoznać, oczywiście to żadna sztuka kiedy na okładce widnieje jego nazwisko... Ma tak rozpoznawalny styl, że każdy kto przeczytał kilka jego książek bardzo łatwo może go rozpoznać, nawet jeżeli nie chodzi o cykl ze Świata Dysku. Często przemycał życiowe prawdy i krytykę współczesnego świata w przebraniu sarkazmu czy satyry. Poczucie humoru miał bezgraniczne i choć jego książki zwykle wywoływały uśmiech na twarzy to nie były to zwykłe czytadła, ale dzieła, które nierzadko zmuszały do refleksji. To że potrafił to tak świetnie zakamuflować tylko potwierdzało jego wielki talent. 


Kiedy człowiek zstępuje w przepaść, jego życie zawsze zyskuje jasno określony kierunek***

Na podstawie jego twórczości powstało wiele adaptacji teatralnych oraz telewizyjnych. Te najbardziej znane to Muzyka Duszy jako serial animowany, a także Wiedźmikołaj, Kolor Magii czy Piekło Pocztowe jako dwuczęściowe miniserie. Jak dla mnie to adaptacje książek ze względu na jego specyficzny styl są bardzo trudne i niemal niemożliwe, żeby dokładnie je zaadaptować. Nie sposób oddać opisów czy komentarzy narratora, ale jednak adaptacje powstały. Moim ulubionym jest Wiedźmikołaj, który moim zdaniem jest najbliższy oryginałowi, ale też ze względu na samą Śmierć, która jest świetną postacią samą w sobie, a materiał źródłowy to jedna z moich ulubionych książek.
Warto też wspomnieć o adaptacji powieści Johnny i zmarli z 1995 roku dla ITV, która jednak u nas nie jest tak znana jak późniejsze ekranizacje.

Jednak Pratchett nie tylko zainspirował ludzi do przeniesienia jego dzieł na ekran czy deski teatru, ale również do tego by zamieszkać na Świecie Dysku. Nie dosłownie, ale za pomocą gier. Tych komputerowych i tych które wymagają tylko bujnej wyobraźni. Sam zawsze chciałem zagrać w papierowe rpg osadzone w świecie wymyślonym przez Pratchetta, ale jakoś nie było mi dane.

Śmierć jakby nie słyszał Alberta. Znowu wpatrywał się w klepsydrę księżniczki Keli.
JAK SIĘ NAZYWA TO UCZUCIE W GŁOWIE, UCZUCIE TĘSKNEGO ŻALU, ŻE RZECZY SĄ TAKIE, JAKIE NAJWYRAŹNIEJ SĄ?
- Chyba smutek panie. A teraz..
JESTEM ZASMUTKOWANY.****


Trudno sobie wyobrazić, że już nie będzie nam dane przeczytać więcej książek jego autorstwa. Jeszcze trudniej sobie uzmysłowić, że już go z nami nie ma. Na pocieszenie jeszcze mogę wkroczyć do jednego z jego światów, których jeszcze nie odwiedziłem, a w którym zawsze czuć jego obecność. Jeszcze kilka książek pozostało nie przeczytanych, dzięki czemu nie pozwoli o sobie zapomnieć. Na pewno jeszcze długo w głowie będę miał obraz tego jak Terry ze Śmiercią grają w szachy jak starzy dobrzy przyjaciele... ciekawe czy tylko ja tam mam.


* - Piramidy
** - Johnny i zmarli
*** - Równoumagicznienie
**** - Mort

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz