Trzeba przyznać, że różni się od poprzednich. Nawiązuje miedzy innymi do tarczy zegara. Czy to tylko taki zabieg estetyczny czy wskazówka czego możemy spodziewać się w tym sezonie? Na to pytanie zapewne znajdziemy odpowiedź po zakończeniu się sezonu.
Polska premiera serialu ma odbyć się dzień po premierze światowej czyli 24 sierpnia.
Nigdy do końca nie rozumiałem fenomenu "Dr Who", a nawet kupiłem sobie książki :) Czy gdybyś miał taki "challenge" - jak te durne splashe obecnie, co się ludziska wodą oblewają, czy też nowa moda na razie w Ameryce - Fire Challenge, czyli podpalanie się - żeby w, powiedzmy 5 zdaniach uzasadnić, dlaczego warto zobaczyć ten serial, cykl już cały, to jak byś mnie przekonał ? :) Bo cały czas mi się wydaje, że coś tracę, jakiś istotny fragment popkultury.
OdpowiedzUsuńNa szczęście nie biorę udziału w tego typu durnotach. Fenomen "Doctora Who" można porównać do fenomenu japońskiej Godzilli, która wiadomo jest gumowa i ogólnie produkcje są kiczowate, ale jednak wyrosły do miana kultowych. Co prawda tylko pierwsze sezony zahaczały o tą plastikowość i kiczowatość, bo jakby nie było gumowe kostiumy są jednym ze znaków rozpoznawczych "Doctora Who" i może kojarzyć się z oryginalną trylogią "Star Wars".
OdpowiedzUsuńPrzekonywać nikogo nie ma sensu jeżeli ktoś czegoś nie lubi. Ale jeżeli nie znasz w ogóle to mogę spróbować.
"Doctor Who" opowiada losy kilkusetletniej istoty, która pod pozorem zawadiackiej postawy awanturnika jest bardzo samotna, ponieważ jest ostatnim ze swojego gatunku. Serial ukazuje jej relacje z ludźmi, którzy poświęcają swoje normalne życie by choć na chwilę Doctor nie czuł się samotny, choć nierzadko jest to bardzo niebezpieczne. A pod pozorem kiczu kreowane są niesamowicie ciekawe światy i postaci, wśród których najbardziej znane są chyba Płaczące Anioły i odcinki z nimi są jednymi z najlepszych. Jest to jedno z uniwersów tak jak "StarGate", "Star Trek" czy "Star Wars", którego fenomen tak naprawdę trudno wyjaśnić.