środa, 6 sierpnia 2014

Opowiadanie: Przyszła po niego Śmierć…

Opowiadanie to duża przesada w odniesieniu do tego tekstu, najodpowiedniejszym terminem wydaje mi się short. Do pisania aż tak krótkich form zainspirował mnie Gaiman w jednym ze zbiorów opowiadań zamieścił właśnie shorta, do 100 słów, którego to napisał na konkurs już nie pamiętam jaki, nieważne, ale najlepsze jest to że w tedy w końcu zabrałem się za pisanie po nie wiem jak długiej przerwie.

Przyszła po niego Śmierć…

… Była piękna. Dla ludzkiego oka wyglądała na dwudziestokilkuletnią dziewczyną o ślicznych, dużych oczach, ciemnych, długich włosach i małym lekko zadartym nosku.
Wydawało mu się, że jest smutna. Bardzo smutna i zmęczona. Było mu jej żal choć przyszła po jego życie.
Zaproponował, że się zamieni, odda jej życie, aby mogła być człowiekiem. Spojrzała na niego zaskoczona, a po chwili uśmiechnęła się.
Żyła jak człowiek. Znalazła mężczyznę, którego pokochała i wyszła za niego. Była szczęśliwa.
Po kilku latach znowu spotkała mężczyznę, po którego niegdyś przyszła, było to w szpitalu, przy łóżku jej małej córeczki.

2 komentarze:

  1. Pewnie każdy z nas kiedyś marzył, że oszuka śmierć, że właśnie o nas ona zapomni, że jesteśmy wyjątkowi, nieśmiertelni. To pewnie w ogóle pozwala nam żyć, wyjść z domu, przejść przez ulicę, polecieć samolotem - przecież nieszczęścia spotykają innych, ale nie nas. Całkiem zdrowy efekt psychologiczny, jakże inny od koncepcji średniowiecznych mnichów, którzy miast "dzień dobry" pozdrawiali się "memento mori" :) A co, jeśli nawet śmierć może oszukać samą siebie? Okazuje się, że i ona w końcu musi zetknąć się z samą sobą. Bardzo fajny tekst, odwraca sytuację, a jednocześnie prowadzi do konkluzji - od śmierci nie ma ucieczki :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Dzięki. Już tutaj nie chodziło o samą ucieczkę przed samą śmiercią. Ale sam tekst wpisuje się w pewien cykl, kiedy byłem zafascynowany samą koncepcją personifikacji śmierci.

    OdpowiedzUsuń